Refleksja
ks. Edward Sztafrowski, Wprowadzenie do liturgii Mszy niedzielnych i świątecznych
Słowo Boże kierowane dziś do nas przypomina wyraźnie zbliżający się koniec roku kościelnego. Każdy zaś koniec mówi o przemijaniu i zbliżaniu się do ostatecznego kresu.
Prorok Daniel, należący do grupy czterech proroków większych, działający w czasie niewoli babilońskiej, głosi dziś wyraźnie prawdę o nadejściu czasów ostatecznych oraz o zmartwychwstaniu. Najpierw jednak przyjdzie okres wielkiego ucisku, którego natury prorok bliżej nie określa. Będzie to wszakże ucisk odczuwalny przez wszystkich, bo takiego ucisku nie było jeszcze od początku. Mówiąc następnie o zmartwychwstaniu, mocno podkreśla, że będzie zmartwychwstanie albo do życia wiecznego, które rozumie jako wieczną chwałę, albo ku hańbie, którą można rozumieć jako wieczne potępienie. Nie ulega też wątpliwości, że do życia wiecznego powstaną mądrzy, tzn. ci, którzy sami postępowali sprawiedliwie i drugich nauczyli sprawiedliwości. Mówi zatem prorok bezpośrednio o nagrodzie i karze za życie doczesne.
Mając na uwadze kontekst, trzeba powiedzieć, że Chrystus w dzisiejszej Ewangelii łączy dwie zapowiedzi: o zburzeniu Jerozolimy i końcu świata, choć na pierwsze miejsce wysuwa się ta druga zapowiedź, mówiąca także o powtórnym przyjściu Syna Człowieczego. Zresztą między jedną i drugą zapowiedzią istnieje ścisłe powiązanie, ponieważ w obydwu wypadkach wolno mówić o "nadejściu", które będzie poprzedzone wyraźnymi znakami i przybierze charakter sądu Bożego. Zburzenie Jerozolimy wraz z świątynią stało się niewątpliwie sądem nad miastem (narodem), które nie poznało czasu swego nawiedzenia (por. Mt 23, 37; Łk 21, 23-24); sąd ostateczny będzie sądem nad całym światem, który Bóg tak umiłował, że posłał Syna swego Jednorodzonego, aby każdy, kto wierzy w Niego, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3, 16). Sąd Boży nad Jerozolimą stał się już faktem historycznym, oczekujemy zatem teraz na sąd ostateczny.
Różną postawę może człowiek przyjąć wobec prawdy o powtórnym przyjściu Pana i dokonaniu ostatecznego rozrachunku ze wszystkimi ludami. Nigdy nie brakuje tych, którzy mimo wielokrotnych wyjaśnień Chrystusa próbują ustalić nawet bardzo dokładnie moment sądu ostatecznego, czego jesteśmy świadkami i w naszych czasach. Musimy stwierdzić, że jest to "niedelikatne" dociekanie w sprawach, które są przed nami zakryte. Na serio przeto bierzemy słowa Chrystusa: "o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec" (Mk 13, 32).
Bardzo wielu zachowuje postawę obojętną, jakby nie przejmując się zapowiedzią Chrystusa. Owszem, nie brak wśród nich nawet ludzi, którzy uważają się za "wierzących", a zachowują w ten sposób, jakby na ziemi mieli zawsze pozostać i nigdy nie spotkać się z Chrystusem - Sędzią.
Najsłuszniejszą postawę podsuwa nam werset przed Ewangelią: "Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli stanąć przed Synem Człowieczym". Tak więc, przejmując się do głębi zapowiedzią sądu ostatecznego, nie tyle napełniamy się lękiem, ile mobilizujemy wszystkie siły, aby na ten moment odpowiednio się przygotować. Nie ulega wątpliwości, że bardzo ważną pomocą winna się stać każda Msza święta, w której też przychodzi do nas Chrystus, niejako uprzedzając swoje ostatecznie nadejście. Stąd po przeistoczeniu mówimy: "Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale".
Autor listu do Hebrajczyków również dziś pragnie podkreślić nieskończoną wartość ofiary Jezusa Chrystusa. Przypomina zatem, że ofiary składane przez kapłanów starotestamentowych nie tylko musiały być wiele razy powtarzane, ale, co najważniejsze, nie mogły żadną miarą zgładzić grzechów. Były wprawdzie nakazane prawem Bożym, ale stanowiły jednocześnie jakby wyraz bezsilności człowieka i co najwyżej zapowiadały tę jedynie doskonałą ofiarę, jaką ze swego życia złożył Jezus Chrystus. Tylko ta ofiara gładzi rzeczywiście grzechy, dając możność osiągnięcia prawdziwej, wewnętrznej świętości.
Słuchając tych wywodów musimy sobie uświadomić, że Zbawiciel po to złożył ofiarę ze swego życia, aby dać nam możność usprawiedliwienia, zrzucenia z siebie starego człowieka i wkroczenia na drogę nowości życia. Nie jest to równoznaczne z niemożnością zgrzeszenia, ale pozwala dokonać świadomego wyboru dobra, dzięki wsparciu, jakie płynie z ofiary Chrystusa.