Refleksja
ks. Edward Sztafrowski, Wprowadzenie do liturgii Mszy niedzielnych i świątecznych
Wielki plan zbawienia człowieka nie był czymś przypadkowym i nieoczekiwanym. Przeciwnie, poczynając już od pierwszej zapowiedzi odkupienia (Protoewangelia - pierwsza dobra nowina), Pan Bóg pouczał ludzkość o przyszłym Mesjaszu i Jego zbawczym dziele. Czynili to specjalni wysłannicy Boży, posyłani do narodu żydowskiego, zwani prorokami.
1. Dziś, na kilka dni przed Bożym Narodzeniem, zabiera głos prorok Micheasz, aby nam przypomnieć, co głosił o Mesjaszu, na długi jeszcze czas przed przyjściem na świat Chrystusa. Przede wszystkim wskazuje na miejsce narodzenia: będzie nim Betlejem Judzkie, położone 9 km na wschód od Jerozolimy, liczące w owym czasie ok. 1000 mieszkańców.
Wybór tej miejscowości nie był wcale przypadkowy. Zgodnie z licznymi zapowiedziami, Mesjasz miał pochodzić z rodu Dawida, a właśnie z tego miasteczka wywodził się wspomniany ród. Miejsce narodzenia przyszłego Mesjasza zostało tak dokładnie określone, że dobrze było znane wszystkim uczonym w Piśmie, na co wyraźnie wskazuje odpowiedź, jaką dali oni Herodowi na pytanie, "gdzie się ma Mesjasz narodzić" (por. Mt 2, 4).
Prorok zaznacza następnie, że Mesjasz będzie panował w Izraelu, a więc podkreśla jego królewską godność. Co więcej, wyraźnie mówi, że jego panowanie rozciągnie się aż do krańców ziemi. W tych ostatnich słowach stwierdza powszechność królestwa mesjańskiego, które obejmuje cały świat. To panowanie będzie miało szczególny charakter, bo przyniesie wszystkim pokój. Mesjasz wystąpi w roli dobrego pasterza, który zgromadzi rozproszone owce i będzie się o nie troszczył. Nie pominął też prorok matki Mesjasza, choć wspomina ją tylko pośrednio: "kiedy porodzi mająca porodzić".
2. Autor Listu do Hebrajczyków, nawiązując wyraźnie do Starego Testamentu, przedstawia jakby deklarację, a więc uroczyste oświadczenie, złożone przez Mesjasza w chwili przyjścia na świat. Jak wiadomo, cały Stary Testament był wypełniony składaniem rozlicznych ofiar, które miały przebłagać zagniewanego Boga. Wprawdzie były one nakazane Prawem Mojżeszowym, ale nie posiadały pełnej skuteczności. Nie mogły zatem podobać się Bogu, a tym samym nie posiadały siły przebłagalnej za grzechy ludzkości. I właśnie wtedy Syn Boży - "zorientowany" dobrze we wspomnianej sytuacji - postanowił spełnić wolę Ojca i dawne ofiary zastąpić jedną, już doskonałą, bo złożoną z własnego życia. Dzięki tej ofierze zostaliśmy uświęceni raz na zawsze, czyli pojednani ze Stwórcą w sposób doskonały, czego nie mogły dokonać w żadnym wypadku ofiary starotestamentowe.
Słusznie otrzymujemy to przypomnienie jakby w przeddzień uroczystości Bożego Narodzenia. Chrystus przyszedł na świat po to, aby nas zbawić. Mógł zaś tego dokonać tylko dzięki temu, że u podstaw całej działalności Zbawiciela stanęło posłuszeństwo Bogu, że ożywiało Go tylko pragnienie, aby pełnić wolę Ojca. Powie później do swoich uczniów: "Moim pokarmem jest pełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i dokonanie Jego dzieła" (J 4, 34). Tak więc przygotowując się na przyjście Pana, musimy także przejąć uczucie i nastawienie wewnętrzne Chrystusa - a więc obudzić w sobie głębokie pragnienie pełnienia w naszym życiu woli Bożej.
3. Aby jednak naprawdę przejąć usposobienie naszego Zbawiciela, trzeba mieć najpierw głęboką wiarę, której Mistrzynią staje się dziś dla nas Matka Najświętsza. Stąd jako Ewangelię czytaliśmy perykopę opisującą nawiedzenie przez Maryję św. Elżbiety, która też chwali przede wszystkim wiarę Matki Bożej. Ponieważ jednak wspomniana scena ewangeliczna ma znacznie szerszą i bogatszą treść, dlatego zatrzymajmy się nad nią nieco dłużej.
Przypomnijmy zatem najpierw, że nawiedzenie miało miejsce zaraz po zwiastowaniu, podczas którego Maryja została Matką Bożą. Ewangelista zaznacza, że Dziewica Nazaretańska poszła "z pośpiechem" do św. Elżbiety. Można zapytać, skąd ten pośpiech? Zapewne Maryja chciała się podzielić ze swoją krewną radosną wiadomością o wypełnieniu proroctw mesjańskich, ale chyba nie to było najważniejszą przyczyną pośpiechu. Raczej trzeba powiedzieć, że Maryja była już wyraźnym narzędziem w ręku Boga i śpieszyła się spełnić Jego wolę, na co wyraźnie wskazują dalsze okoliczności związane z nawiedzeniem św. Elżbiety.
Daleka była droga (ok. 150 km) z Nazaretu do Ain Karin, położonym 7 km od Jerozolimy, gdzie zgodnie z bardzo starą tradycją mieszkali Zachariasz i Elżbieta, rodzice Jana Chrzciciela. Wszedłszy do domu Zachariasza, Maryja pozdrowiła Elżbietę. Zapewne skierowała do niej zwykłe słowa pozdrowienia, jakich w tym czasie powszechnie używano, ale to zwyczajne pozdrowienie wywołało dwa ważne skutki: w łonie Elżbiety poruszyło się jej dziecię, św. Jan Chrzciciel; sama zaś Elżbieta została napełniona Duchem Świętym. Poruszenie się Jana w łonie matki nie było zwykłym, naturalnym zjawiskiem, ale stanowiło akt swego rodzaju adoracji Chrystusa, przyniesionego przez Maryję. Co więcej, prawie powszechna tradycja stwierdza, że w tym momencie Jan Chrzciciel - jeszcze przed swym narodzeniem - został uwolniony od grzechu pierworodnego.
Napełnienie Elżbiety Duchem Świętym pozwoliło Jej poznać tajemnicę Wcielenia, które przyniosło Maryi niezwykła godność Bożego macierzyństwa: "Skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?" Tak oto Elżbieta pierwsza z ludzi nazywa Maryję Matką Bożą i stwierdza, że dzięki temu stała się Ona błogosławioną pomiędzy wszystkimi niewiastami na ziemi. Szczególnego wszakże zaakcentowania domaga się sławienie przez Elżbietę niezwykłej wiary Matki Najświętszej: "O błogosławiona jesteś, żeś uwierzyła".
Trudno się powstrzymać od pewnych refleksji przy rozważaniu tego opisu ewangelicznego. Naprzód trzeba zauważyć, że Maryja stała się w planach Bożej Opatrzności nie tylko Matką Zbawiciela w sensie macierzyństwa fizycznego, lecz również ważnym narzędziem w porządku przekazywania łaski. Inaczej możemy to ująć jeszcze w ten sposób, że Maryja nie tylko dała Synowi Bożemu ciało za sprawą Ducha Świętego, ale została powołana do tego, by poczętego w Jej łonie Chrystusa nieść innym ludziom. Tak więc w przeżycie tajemnicy Bożego Narodzenia wchodzimy z głębokim przekonaniem, że przez Maryję otrzymaliśmy Zbawiciela, bo z Niej wziął ciało, że Ją wybrał Bóg, by także dziś przynosiła nam Chrystusa, tak jak Go zaniosła do domu Zachariasza. Jednocześnie wyrażamy pragnienie ożywienia w sobie głębokiej wiary, na wzór naszej Matki, Maryi, ponieważ tylko w ten sposób otworzymy sobie drogę do głębszego wniknięcia w tajemnicę Wcielenia Syna Bożego.